Wychowanie

Rzecz o komunikacji, emocjach i wychowaniu bez przemocy.

W letargu codziennych obowiązków i zdarzeń często nie zastanawiamy się, nad tym co komunikujemy i w jaki sposób. Wstajemy rano, ubieramy się, jemy śniadanie, zawozimy dzieci do szkoły, sami jedziemy do pracy. Po pracy odbieramy dzieci, pomagamy im w nauce, oddajemy się innym aktywnością, zakupy, kolacja i miliony innych spraw, które mamy na głowie.

Ciężko, w takich warunkach ważyć każde słowo i analizować każdy gest, wszak komunikacja to nie tylko słowa, ale i gesty, zwykłe przytulenie, poklepanie po plecach, podanie ręki czy uśmiech. Wiemy, że gdybyśmy analizowali i chcieli wprowadzić w życie treść wszystkich mądrych i wartościowych poradników i artykułów, o tym jak rozmawiać z dzieckiem uzmysłowiło by to nam jedynie jacy jesteśmy beznadziejni i jak wiele nam jeszcze brakuje do bycia rodzicem/opiekunem idealnym. Rzecz nie do zrobienia, myślicie sobie. Ja myślę tak samo. Zaraz za tym idzie kolejne pytanie: Tylko po co mam być opiekunem idealnym? Komu to ma służyć? I czy w ogóle komukolwiek mogłoby służyć posiadanie idealnego rodzica?

Nie mamy być idealni. Mamy stworzyć sobie i naszym pociechom dobre warunki do życia. To znaczy takie, w których jesteśmy ze sobą nawzajem szczęśliwi. Takie, w których nie jesteśmy na siebie permanentnie zdenerwowani, a w powietrzu nie wiszą napięcia, pretensje i żale. Kiedy spędzamy razem czas i jesteśmy szczęśliwi i spokojni i kiedy czasem spędzamy go oddzielnie, to zawsze w atmosferze akceptacji, szacunku, zrozumienia i miłości.

Fot. Flicker.com
Fot. Flicker.com

Emocje

Przede wszystkim należy pamiętać, że dzieci nas obserwują. To od nas się uczą. Obserwują to jak się poruszamy, w jaki sposób do siebie mówimy, jakich słów używamy, jak gestykulujemy. Później powielają te zachowania w relacjach z nami i innymi. Jesteśmy modelami. Modelujmy więc mądrze zachowania naszych dzieci. Pamiętajmy, że dziecko, jak każdy człowiek ma prawo się zdenerwować. Ma prawo mieć zły dzień. Dopiero poznaje emocje i uczy się sobie z nimi radzić. Uczy się je nazywać.

Mówmy więc o emocjach. „Rozumiem, że czujesz smutek, bo musimy już wracać do domu, ale nie martw się jutro znów pójdziemy na plac zabaw.” „ Smutno ci, że Jaś rozwalił Twoja babkę? Nie martw się możemy zrobić nową, popatrz. Może chcesz rozwalić je razem z Jasiem? Może Jaś pozwoli nam rozwalić jedną ze swoich, zapytajmy.” W otoczeniu dziecka i w jego wnętrzu dzieje się mnóstwo rzeczy, które ciężko mu „ogarnąć”. Próbujmy tłumaczyć sytuacje, emocje, które mogą mu towarzyszyć i pokazujmy przykłady rozwiązań.

Uczmy czym są emocje, jak sobie z nimi radzić. Nie mówmy „nie złość się”. Złość to też emocja i każdy ma prawo się złościć. Zapytajmy „dlaczego się złościsz?” Z założeniem, że dziecko może nie znać odpowiedzi na to pytanie. Być może dopiero się uczy tego kiedy się złości i jak ta złość się przejawia. Parafrazujmy, aby dziecko wiedziało, że je rozumiemy. Kiedy dziecko coś nam wyjaśni powtórzmy własnymi słowami to jak zrozumieliśmy jego wypowiedź, aby wiedziało, że ma w nas wsparcie. „Rozumiem, że jesteś zły, bo zabroniłam Ci wyjść na dwór, tak?”. „Rozumiem, że chciałeś jeszcze pograć w piłkę, ale jest już późno, po 20 nie wychodzimy na dwór, taką mamy zasadę, pamiętasz?”.

Nie mówmy „nie złość snię”. Złość to też emocja i każdy ma prawo się złościć. Zapytajmy „dlaczego się złościsz?” Z założeniem, że dziecko może nie znać odpowiedzi na to pytanie.Być może dopiero się uczy tego kiedy się złości i jak ta złość się przejawia.
Warto mieć takie zasady, które dziecko zna i akceptuje, wtedy można się do nich odnieść, przypomnieć. Warto ustalać je razem. Oczywiście dzieci nie będą z entuzjazmem ustalały zasad, które je ograniczają. Nikt nie lubi ograniczeń. Jednak są one potrzebne, aby dziecko czuło się bezpiecznie i aby łatwiej było nam je egzekwować .

Nie bójmy się też opowiadać dzieciom o własnych emocjach. Jeśli dziecko nas rozzłości, nie podejmujmy rozmowy w nerwach. Powiedzmy dziecku „Daj mi chwilę, teraz jestem zdenerwowana, jak obydwoje się uspokoimy, wrócimy do tej rozmowy za chwilę.” Lepiej odczekać parę minut i spokojnie wysłuchać co dziecko ma do powiedzenia oraz przedstawić mu jak sytuacja wygląda z naszej perspektywy, niż na siebie nawrzeszczeć i mieć wyrzuty sumienia. Nie tylko rodzice miewają wyrzuty sumienia, dzieci też bardzo źle się czują po kłótni.

Akceptacja i aprobata

Dziecko dąży do uzyskania naszej aprobaty. Od najmłodszych lat, kiedy ma kilka dni, miesięcy szuka naszego uśmiechu, pokazuje czego się nauczyło, aby zobaczyć naszą aprobatę. Zawzięcie próbuje jeść łyżeczką, żeby usłyszeć brawa i pochwały. Z wiekiem ta potrzeba nie znika, należy o tym pamiętać. Nie chodzi o to żeby chwalić dziecko za każdym razem kiedy cokolwiek zrobi, ponieważ może zacząć uzależniać swoją aktywność od pochwał innych lub ich braku. Ale jeśli chcemy uzyskać określoną reakcję na nasze prośby dajmy w zamian naszą aprobatę. Wystarczy uśmiech, przytulenie. „No, no. Nieźle sobie z tym poradziłeś, super.”

Czasem może się wydawać, ze nasze pochwały, reakcje, czy to co mówimy pozostaje bez echa. Jednak każde nasze słowo odciska ślad w psychice dziecka. Również ładunek emocjonalny tego, co mówimy. Dziecko odczuwa nasze emocje. Nawet jeśli nie wypowiadamy słów, ciągle się komunikujemy, swoja postawą, gestami, zachowaniem. Mamy prawo być źli, niezadowoleni, zdenerwowani i nic w tym złego. Nie ma emocji złych i dobrych. Należy znać wszystkie i wszystkich nauczyć nasze pociechy.

Abyśmy mogli być dobrymi nauczycielami dla dzieci musimy sami umieć nazwać i rozumieć własne emocje. Nauczyć się o nich mówić. Nie każdy z nas wyniósł te umiejętność z domu i to nie jest żaden wstyd. W wielu domach także dziś nie mówi się o emocjach i brakuje zrozumienia np. dla żalu, strachu, czy złości. Dzieci nie są uczone jak ją rozładowywać w bezpieczny dla siebie i otoczenia sposób. Albo mówi się im, że „dzieci się nie złoszczą”. Wtedy, zamiast konstruktywnych metod radzenia sobie ze złością komunikujemy dziecku, że złość to coś złego, że czuje coś niewłaściwego i musi się tego wstydzić i mieć poczucie winy, że inne dzieci tego nie czują, bo przecież „dzieci się nie złoszczą.”

Nie jest to łatwe, ale nauka czyni mistrza. Nie wymagajmy od siebie, że po przeczytaniu kolejnej książki czy artykułu będziemy wszystko robić dobrze. Nie myślmy, że jako dobrzy rodzice czy opiekunowie powinniśmy idealnie stosować się do zasad. Nie jesteśmy idealni, każdy popełnia błędy. Pozwólmy sobie i dzieciom je popełniać. I wyciągać z nich mądre wnioski na przyszłość. W atmosferze miłości i szacunku. Bo tego przede wszystkim potrzebują od nas nasze dzieci i my sami. Uczmy się od siebie nawzajem, po prostu rozmawiajmy.

Zapraszam serdecznie do komentowania tekstu i zadawania pytań. W kolejnych artykułach postaram się do nich odnieść. Zależy mi na tym, aby informacje zawarte w tekstach, przeze mnie pisanych, były dla Państwa przydatne.

Psycholog, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego. Obroniłam pracę magisterską na temat oceny perspektyw życiowych oraz decyzji dotyczących własnej przyszłości młodzieży kończącej szkołę średnią. Pracuję jako Terapeuta w Pracowni Diagnozy i Terapii Dziecka w Gdańsku, gdzie zajmuję się wspomaganiem rozwoju poznawczego, emocjonalnego i społecznego dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Prowadzę terapię dzieci z zaburzeniami rozwojowymi oraz zaburzeniami zachowania. W pracy nastawiona jestem na wspomaganie rozwoju dzieci i wspieranie ich rodziców we wspólnym pokonywaniu trudności oraz czerpaniu radości z sukcesów, również tych najdrobniejszych.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *