
Pochwała pochwały, czyli jak zauważać w dziecku rzeczy konstruktywne, wartościowe, cenne i porzucić tendencję do szukania dziury w całym.
Ten artykuł zrodził się z autorefleksji, że „ja właściwie nie potrafię chwalić”. Dużo lepiej wychodzi mi krytykowanie, oskarżanie, zauważanie cudzych przywar, niż wspieranie i unoszenie dialogiem. Oczywiście, że jest to samoocena przesadzona, bo pewnie nieco potrafię, jak mnie coś zachwyci, jednak dużo rzadziej chwalę, niż ganię. Siła nawyku sprawia, że wydobywanie z siebie zdań brzmiących pozytywnie idzie mi jak po grudzie, zwłaszcza gdy trzeba reagować konstruktywnie i szybko. Zatem piszę ten artykuł dla siebie. Może ktoś także skorzysta?
Dlaczego nie jestem mistrzynią pochwały?
Wpierw zastanawiałam się nad kontekstem, czyli dlaczego tak się stało, że nie jestem mistrzynią pochwały. A potem sięgnęłam do literatury, by wydobyć z niej wskazówki, w jaki sposób chwalić, gdy podejmie się taką decyzję, wbrew niesprzyjającym czynnikom, tj. nawykom i uwarunkowaniom zewnętrznym.
Jedna z hipotez trudności w chwaleniu wszystko zwala na umysł. Jak piszą Kołakowski i Pisula (2011): „Ludzki umysł jest bardziej nastawiony na wychwytywanie negatywów niż pozytywów – cecha ta potrzebna była naszym przodkom, by miłe obrazy i aktywności nie przeszkodziły w dostrzeżeniu niebezpieczeństwa. Niestety, współcześnie umiejętność ta powoduje, że częściej ganimy, niż chwalimy”.
Czy słabi uczniowie zasługują na pochwały?
„Niektórzy uczniowie osiągają bardzo dużo bez większego wysiłku, zaś inni niewiele, mimo ogromu wykonanej pracy. Oczywiście osiągnięcia powinny być odnotowane i przyjęte z uznaniem, ale wysiłek włożony w naukę także musi zostać nagrodzony. Jeśli będziesz chwalić tylko za osiągnięcia, słabsi uczniowie poczują się zniechęceni i przestaną się wysilać. Czy słabi uczniowie zasługują na pochwały? Zdecydowanie tak! Oni najbardziej na nie zasługują i potrzebują ich, ponieważ muszą zmagać się z trudną i zniechęcającą pracą, do której brakuje im zdolności, a w dodatku rzadko są za ten wysiłek nagradzani. Czują się upokorzeni, widząc, jak zdolniejsi koledzy przeganiają ich bez większego wysiłku. Skoro nasi uczniowie próbują zdobyć Mount Everest bez tlenu i raków, należy im się co najmniej uprzejmy uśmiech od czasu do czasu!” (Geoff Petty, 2010).
Słabi uczniowie zasługują na pochwały bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić
Powyższe słowa odnoszą się do sfery edukacji i jakości oddziaływania dydaktycznego. Jednak można rzecz poszerzyć na różnorodne zachowania: wychowanie, bycie żoną, mężem, terapeutą, psychologiem, pedagogiem, lekarzem lub osobą wykonującą inny zawód związany z niesieniem pomocy czy wsparcia, którego istotą jest dialog.
Wydaje się, że cały system edukacji jest skonstruowany w ten sposób, że nagradzani zostają jedynie uczniowie najzdolniejsi, przestrzegający wymaganych reguł, czyli ci, którym w jakiś sposób poszczęściło się w wymiarze genetycznym czy środowiskowym. A co z resztą?
Kwestię tę zauważyła Doriss Lessing w książce pt. Złoty notes: „Od samego początku dziecko uczy się takiego myślenia – zawsze w kategoriach porównań, zwycięstw i porażek. Jest to system rugowania: słabsi są zniechęcani i odpadają. Jest to system skonstruowany tak, by dawał kilku wygranych, którzy wciąż ze sobą rywalizują. Jestem przekonana (…), że talenty, które ma każde dziecko, bez względu na iloraz inteligencji, mogłyby pozostać w nim całe życie, ubogacając je i wszystkich wokół, gdyby nie były traktowane jak akcje, których cenę wyznacza przyszły sukces”.

Każde dziecko ma znamienne dla siebie talenty, którymi może wzbogacać otoczenie.
Talenty, które ma każde dziecko? W procesie wychowania i niekiedy usilnego pragnienia, by dziecko zachowywało się w sposób aprobowany społecznie, niektórzy rodzice tak bardzo koncentrują się na wyznaczaniu granic, korygowaniu zachowań, wyuczaniu wzorców grzecznego czy poprawnego zachowania, że zapominają w tych perfekcjonistycznych dążeniach i wymaganiach o dziecku.
Dziecko nie powinno być tylko poddawane nieustającemu oddziaływaniu korygującemu zachowania, ale winno być także chwalone, wspierane, doceniane. A o tym bardzo często się zapomina i owa korekcja zwykła przebiegać tak: niezadowolenie z jakiegoś zachowania, zauważenie tego, prośba o zmianę zachowania, wskazanie zachowania, które jest aprobowane (dla przykładu: dość szybko można nauczyć dziecko, że nie dłubie się w nosie i w jaki sposób tę sprawę można ładnie załatwić). I przechodzimy do porządku dziennego – poszerzyliśmy repertuar umiejętności dziecka. Nowe, aprobowane zachowania stają się naturalne. Nie ma więc czego doceniać. Ale tym samym pominięty zostaje najistotniejszy moment – szansa na pochwałę.
Czym jest pochwała?
Chciałabym, żebyśmy razem przyjrzeli się temu, czym jest pochwała oraz na jakie przeszkody człowiek natrafia, gdy nagle dostrzega, że warto byłoby pozytywnie innych wzmacniać. Wydaje się, że najtrudniejszym momentem dla każdego Polaka (podobno jest w tym jakaś specyfika kulturowa) jest konieczność całkowitej zmiany frontu. Chodzi o podjęcie decyzji, że od dzisiaj będę przyglądać się działaniom mojego dziecka czy męża/żony pod kątem wyłapywania aspektów konstruktywnych, tj. tych rzeczy, które są wartościowe, cenne, wymagają wysiłku. Główna psycholog Linii Zdrowia[1] – Agnieszka Idźkowska-Guz dowodzi, że z chwaleniem jest jak z nauką języka obcego. Musi upłynąć sporo czasu, zanim język chwalenia, po latach ćwiczeń, stanie się automatyczny i naturalny. Jedno, co można powiedzieć na zachętę – to wielka rzecz patrzeć, jak doceniany mały czy duży człowiek rozpromienia się i zaczyna wierzyć we własne siły.
Patrzeć życzliwie – to wymaga przemiany kulturowej
Mam wrażenie, że propozycja, by dostrzegać w rzeczywistości, w drugim człowieku rzeczy konstruktywne, pozytywne, jest dość rewolucyjna. Wymaga całkowitej przemiany w sposobie postrzegania innych. Autorki książki pt. „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” (Faber i Mazlish, 2001) piszą o specyficznych doświadczeniach polskich rodziców, które wskazują na istnienie bariery określonej mianem „wybitnie polskiej”.
Chodzi o swoiste przesiąknięcie zachowaniami, które mają na celu dyskryminowanie innych, wykluczenie. Wiążą się one z pogardą, „tendencją do spostrzegania głównie negatywnych cech i zachowań; nietolerancją dla inności, nadmiernym krytykanctwem, strachem przed oceną i opinią społeczną, przewrażliwieniem na punkcie szacunku dla starszych; przekonaniem, że tylko moja racja jest tą prawdziwą – nie pozwalają nam dostrzegać i doceniać bogactwa niepowtarzalności każdego człowieka, nie pozwalają nam na życzliwy stosunek do niego”.
Jeszcze jakiś czas temu polemizowałabym z powyższą diagnozą, próbowałabym wyjaśniać, że to jest spostrzeganie nasycone uprzedzeniami. Jednak przyglądając się sobie i otoczeniu, zanurzając w środowisko szkolne czy pracownicze, trzeba zgodzić się, że wiele interakcji międzyludzkich nasyconych jest wzajemnym wyłapywaniem niedoskonałości.
Dorośli też pragną być doceniani
Okazuje się, że nie tylko dzieci bywają niedoceniane. Kiedyś analizowałam wypowiedzi pracowników dużej firmy ubezpieczeniowej, którzy odpowiadali na pytanie, co ich motywuje i demotywuje do pracy. Okazało się, że jednym z kluczowych pragnień pracowników było to, by zostali docenieni przez przełożonych. Wskazywali, że najbardziej demotywuje ich brak słów uznania ze strony przełożonych, gratulacji z powodu uzyskiwanych wyników.
Chcemy być chwaleni i doceniani, ale niewielu z nas potrafi to robić
Powyżej przedstawiłam kontekst, w który zamierza wkroczyć osoba mająca pewne nawyki funkcjonowania z uwagi na wielość interakcji, w których była świadkiem czy obiektem krytyki.
Czyli – chcesz coś zmienić i postanawiasz chwalić i doceniać innych ludzi. Jednak właściwie nie wiesz, jak to robić, gdyż nie byłeś chwalony i doceniany. Rzeczywistość stawia ci nieustanny opór – nie odnajdujesz tam za wiele wsparcia i oceanu otuchy w postaci modelowych zachowań czy zdań. Twoja mowa została ukształtowana i wyrzeźbiona, niczym Tatry. Płyną z ciebie nawykowe reakcje słowne oraz niewerbalne – te tysiąc razy usłyszane zdania, które zapadły w pamięć i wydobywają się automatycznie, oraz układy mimiczne, jak zmarszczenie brwi czy ich zdumione uniesienie.
Ciąg dalszy – Jak chwalić? Przewodnik praktyczny >>
[1] Linia Zdrowia – gabinet psychologiczny w Zielonce pod Warszawą.


One Comment
Natalia
Jestem zafascynowana Pani felietonem. To co przecztałam przeniosło mnie do mojego dzieciństwa,trochę szkoda,że mój ojciec nigdy nie miał potrzeby chwalenia na tzn,’małe kroczki’ Coż jednak grunt,że ja staram się coś innego przekazać swoim pociechom. Jestem w trakcie czytania książki „Jak mówić żeby dzieci nas słuchały” i choć 6 lat życia mojego synka było ciężkim i długoletnim wahaniem się emocjonalnym rodziców teraz staram się zacząć wszystko budować od pierszwej cegły. Dziękuję za tak oczywistą,ale czasem trudną do przełknięcia prawdę.