Działanie wychowawcze oparte na analizie faktów
Dzieci mają w swojej naturze ciekawość świata i najbliższego otoczenia. Co za tym idzie nie wszystkie zakazy i nakazy są chętnie przestrzegane. Dzieciom trudniej niż dorosłym pojąć, że pewnych rzeczy nie wypada robić albo że pewne działania mogą nieść ze sobą niebezpieczeństwo. Wielokrotnie ryzykowne zachowania da się zaobserwować podczas dziecięcych zabaw jak np. skakanie z murków czy jazda na rowerze bez trzymanki. Wielu dorosłych obserwuje te zachowania z niepokojem w oczach lub też stanowczo interweniuje podczas gdy dzieci doskonale się bawią i niekiedy kompletnie nie wiedzą co takiego niewłaściwego robią.
Oczywiście uważam że postawa dorosłych jest jak najbardziej wskazana. Jednak nie zawsze oddziaływania wychowawcze sprawiają, że dziecko przyjmuje określone normy i granice. Niekiedy jest to zadanie nie łatwe. Dzieci nie koniecznie interpretują rzeczywistość w kategoriach dorosłych. Ciekawość poznawania jest w dzieciach elementem naturalnym i jeżeli dziecko nie wykazuje tendencji do reagowania lękiem, nie jest wycofane, będzie podejmować pewne aktywności, które mogą nie mieścić się w normach osób dorosłych. Dzieci, które grają radośnie i głośno w piłkę na osiedlowym podwórku nie martwią się, że dorosłym może przeszkadzać hałas i obawiają o szyby w oknach. Zabawy dziecięce są spontaniczne. Dzieci często nie przewidują ewentualnych konsekwencji.
Wyciągać konsekwencję, czy uczyć wyciągania wniosków
Spotkałem się ze stwierdzeniami, że jak dziecko coś zbroi to należy je ukarać. Wtedy się nauczy. Moim zdaniem to kiepska metoda. Kara niewiele uczy a już na pewno kiedy wymierzania jest w emocjach a tak przeważnie się dzieje. Mowa tu oczywiście o emocjach obydwu stron. Poza tym dziecko jeżeli czegokolwiek się nauczy to prawdopodobnie unikać kar, czego rezultatem mogą być kłamstwa lub inne strategie. Lepszym i bardziej pożądanym sposobem jest nauczenie dziecka wyciągania wniosków z własnego działania. Jednak jak dziecko do tych wniosków ma dojść? I tu pojawia się dylemat. Tłumaczyć czy pozwolić na eksperymentowanie metodą prób i błędów? Pierwsza metoda z pewnością zdecydowanie lepsza niż karanie. Jednak nie zawsze przynosząca skutek, bo pewne pojęcia są dla dzieci zbyt abstrakcyjne i z tego powodu tłumaczenie nie przynosi pożądanego efektu. Wyobraźmy sobie sytuację – uczymy dziecko, że bicie innych jest złe i że tak robić nie wolno bo to krzywdzi innych ludzi. Zaszczepiamy w dziecku pewną postawę, jak najbardziej słuszną. Jeżeli mały człowiek uważnie nas słucha z pewnością rozumie o ci nam chodzi i przyswoi przekazywaną informację. Jednak będąc w szkole czy na podwórku zostaje zaatakowane przez kolegę który uderza go na oczach innych i jeszcze dodatkowo zyskuje aprobatę kolegów, którym imponuje takim zachowaniem. Nasza pociecha nie dość, że poszkodowana to jeszcze obserwując cała sytuację widzi ile zyskał jego oprawca. Rodzi to poczucie niesprawiedliwości i może stać się przyczynkiem do myślenia, że tylko silniejszy wygrywa i ma szacunek u innych. Takie myślenie może owocować chęcią odwetu w przyszłości, naśladownictwa zachowania oprawcy czy zanegowania wartości przekazywanej przez dorosłego. Z kolei metoda prób i błędów może doprowadzać dziecko do wyciągania fałszywych wniosków. Biorąc pod uwagę powyższy przykład, zakładając, że nasza pociecha odda koledze i dzięki temu obroni się i zyska uznanie grupy może spowodować to wyrobienie myślenia, że agresja jest narzędziem do budowania pozycji w grupie. Jeżeli dziecko samo testuje pewne sytuację bez jakichkolwiek odniesień do ogólnie przyjętych norm, wyrobi sobie wnioski na podstawie własnych ocen.
Jak widzimy wyrobienie nawyku wyciągania przez dziecko wniosków z własnych działań może okazać się sprawą niełatwa. Być może dlatego że wymaga to pewnego klucza jakim są określone zależności. Chciałbym zaproponować pewną strategię.
Praca z dziećmi wielokrotnie pokazała, że w sytuacji konfliktu i poczucia niesprawiedliwości odwołują się do strategii skarżenia, uważają, że zostały pokrzywdzone i próbują przysłowiowej winy szukać u innych. Dużo w tym wszystkim emocji, mniej odwołania się do faktów. Przydałby się element obiektywnej oceny sytuacji.
Strategia interwencji opartej na analizie faktów
Wyobraźmy sobie sytuację: Dwójka chłopców w trakcie wspólnej zabawy weszła ze sobą w konflikt, czego efektem była bójka. Rzecz dzieje się na terenie szkoły, interweniuje dorosły. Chłopcy nie odnieśli żadnych obrażeń, ale sytuację należy omówić, wyciągnąć konsekwencje, rozwiązać konflikt. Wchodzi wychowawca bądź inny nauczyciel który ma odbyć rozmowę. Próba dowiedzenia się o co poszło jest trudna. Strony skarzą na siebie i nie jesteśmy w stanie ustalić po czyjej stronie leży racja. Czy za wszelką cenę musimy? Odpowiedzmy sobie na kilka kwestii:
- Po co podejmuje interwencję?
- Co jest faktem
- Czego oczekuje od stron konfliktu
- Czego oczekuje po swojej interwencji.
Przebieg podejmowania interwencji przy zaangażowaniu uczestników konfliktu
Powyższe pytania są kluczowe w proponowanej strategii. Czy podejmuje interwencję, aby dociec kto ma rację, czy raczej chodzi mi o rozwiązanie konfliktu i ewentualne wyciągnięcie konsekwencji? Ta kwestia pozwoli ustalić cel na którym będę się skupiał przy wchodzeniu w sytuację ze swoim działaniem. Dociekanie kto ma rację, kiedy nie byliśmy bezpośrednim świadkiem sytuacji może nie przynieść żadnego efektu. Zresztą czy jest to najistotniejsze skoro chłopcy weszli ze sobą w konflikt. To jest fakt. Konflikt jest stanem na dany moment rzeczywistym. Spowodował również określone zachowania pomiędzy stronami, które są nie akceptowane i wymagają naszej interwencji. Konflikt i wynikające z tego zachowanie stało się problemowe. Chłopcy powinni zostać poinformowani o tym, że nie akceptujemy tego co się stało. Dochodzimy do pytania o to, czego oczekujemy od stron konfliktu. Odpowiedzi może być wiele, bo wszystko zależy od sytuacji, wzajemnej dotychczasowej relacji pomiędzy dziećmi czy oczekiwań otoczenia. W naszym przypadku jeżeli doszło do bójki możemy żądać od chłopców, aby nigdy więcej bójka się nie powtórzyła. Możemy również zapytać, co oni proponują, czego będą przestrzegać, aby więcej nie dopuścić do takiego zachowania. Możemy posłużyć się zapowiedzeniem wyciągnięcia konsekwencji. Tak jak wspomniałem nie jestem zwolennikiem karania, celowo używam słowa konsekwencja. Kryje się w nim element nauki, czyli tego co pożądane i w przyszłości może zapobiec podobnej sytuacji. Wyciąganie konsekwencji jest okazją do skupienia się na istotnych faktach bez koncentracji na chwilowych emocjach. Konsekwencje powinny być zapowiedziane, czyli chłopcy poinformowani, że jeżeli jeszcze raz sytuacja się powtórzy to podejmiemy względem nich określone kroki. Na koniec powinniśmy zapytać siebie, czego oczekuje po swojej interwencji. Powinniśmy wiedzieć, dlaczego podjęliśmy określone kroki, jakich rezultatów się spodziewamy, co będziemy monitorować, oraz co zrobimy, jeżeli określone działania nie przyniesie zamierzonych efektów.
Proponowana strategia pozwala uporządkować nasze działania, sprawić, że będą jasne zarówno dla nas, ale przede wszystkim dla dzieci. Podjęcie działań według określonego klucza pozwala również na sporządzenie notatki z interwencji, która stanowi dobre źródło udokumentowania zaistniałych faktów. Tworzymy również pewien schemat działania, który pozwala na skupienie się na zaistniałej sytuacji. Oczywiście nigdy nie należy zapominać o tym, że nasze działanie w każdym przypadku powinno być indywidualne. Nie należy bagatelizować emocji dzieci. Dobrze jest natomiast skupić się na faktach, które są podstawą do podjęcia określonych działań interwencyjnych. Wchodzenie w rolę sędziego, który ma wyrokować w sporze dzieci nie jest najlepszym rozwiązaniem. Budzi jedynie jeszcze większe emocje, często uniemożliwia skupienie się na rozwiązaniu określonego problemu.