Drogą do zmiany jest świadome budowanie swojego życia każdego dnia…
z Izabelą Piuro rozmawiała Beata Wawryniuk (www.punktzwrotny.com.pl)
Wielu z nas nie chce iść przez życie raz utartą ścieżką, a jednak to robimy. Dlaczego?
Jednym z powodów, dla których ludzie unikają zmiany swojego życia, czy kierunku, w którym podążają, jest uniknie odpowiedzialności. Wybór naszej drogi życiowej w dużej mierze determinowany jest głęboko zakorzenionymi w dzieciństwie schematami życiowymi. Ludzie postępują zgodnie z wcześniejszym doświadczeniem, dlatego rodzina, w której „wszystko” się zaczyna, wywiera znaczący wpływ na nas i nasze późniejsze działanie. Dlatego tak ważne jest, aby jak najbardziej świadomie decydować o swoim życiu, nie poddawać się nawykom i schematom, nie zrzucać winy i odpowiedzialności na karb dzieciństwa i złych doświadczeń z przeszłości, tylko zmieniać to, co mogę, „tu i teraz”. Niestety im bardziej żyjemy w pędzie, ciągłej gonitwie za pieniędzmi, karierą, sukcesem, tym mniej mamy czasu na autorefleksję. Zaczynamy żyć bezmyślnie, zadaniowo, ale jednak wygodnie.
Pojawia się miejsce na zmianę…
Drogą do zmiany – wyjściem poza schemat, który budzi naszą niezgodę – jest świadome budowanie swojego życia każdego dnia. Można to robić poprzez pogłębianie swojej samoświadomości, przez co rozumiem „bycie w kontakcie ze sobą”, czyli ze swoimi emocjami, myślami i ciałem, które przecież tak wiele nam mówi. To pozwala nam żyć bardziej świadomie i nie nawykowo. Uczula na automatyzmy, które sprawiają, że się rozleniwiamy i idziemy jedną utartą ścieżka, choć w gruncie rzeczy jest ona dla nas wyboista, niewygodna i w zasadzie to w zupełnie innym kierunku… Mówiąc symbolicznie, to taka droga nie po drodze. Wielu z nas woli żyć w sposób znany i przewidywalny, chociaż nie dający satysfakcji, często wręcz dyskomfortowy – jednak bezpieczny, niż decydować się na „zmianę”, która nie wiadomo co przyniesie i wiąże się z niepewnością.
Nie chcemy opuścić naszej strefy komfortu. Wiele się o tym mówi. Czym ona właściwie jest?
Mówiąc najprościej strefa komfortu to nasze „bezpieczne miejsce”, natomiast w języku psychologii za strefę komfortu będziemy uważać naszą psychologiczną przestrzeń poczucia bezpieczeństwa. Mieści się w niej wszystko to, co sprawia, że jest nam „wygodnie”, co zapewnia dobre samopoczucie, czyli nasze nawyki, przyzwyczajenia, przekonania, wszystko to, co dobrze znamy i jesteśmy w stanie przywidzieć.
Natomiast poza naszą strefą bezpieczeństwa jest wszystko to, czego moglibyśmy doświadczyć, poznać i osiągnąć, jednak wymaga to podjęcia decyzji, pomimo towarzyszącemu jej poczuciu dyskomfortu. Inaczej mówiąc, za granicami naszej strefy komfortu kryje się wszystko to, co budzi w nas lęk, przerażenie, poczucie zagrożenia, czy inne nieprzyjemne uczucia, a powoduje ogólny stres, którego na ogół staramy się uniknąć. Jest to jeden z powodów, dla których nie chcemy wychodzić poza nasz azyl, zapominając, że to hamuje nasz rozwój i ogranicza możliwości sięgania po to, co wspaniałego oferuje nam życie.
Jak wyjść poza ten bezpieczny krąg?
Warto to na co dzień trenować – małymi kroczkami. Można na przykład założyć ubranie w zupełnie innym stylu niż dotychczas, iść w miejsce, którego do tej pory unikaliśmy ze względu na obecność dużej ilości ludzi, pojechać na zakupy rowerem, a nie samochodem, wyjść samemu do kina, zagadać do obcej osoby na ulicy i nie zrażać się, gdy pojawia się uczucie paniki. Lęk jest adekwatny do nowości i niewiadomej naprzeciw której wychodzimy, ale też gdy rezygnujemy z nawyków i automatyzmów. Jednak gdy pokonamy swoje ograniczenia i zmierzymy się z dyskomfortem – który w końcu przeminie – otworzą się przed nami możliwości realizacji swoich marzeń, pragnień, pasji i celów, które kiedyś wydawały się nam nieosiągalne. Po prostu dokonamy zmiany.
Z naszej rozmowy wynika, że tym, co powstrzymuje nas przed dokonaniem zmiany jest lęk.
Lęk jest jedną z najpotężniejszych sił hamujących rozwój człowieka. Czasem, gdy nasze „zniewolone” JA powie nam: „Dość! Nie chce tak dłużej! Chcę i mogę inaczej!” – podejmujemy decyzję i wtedy przychodzi, świadomie lub nie, uczucie lęku.
Czym jest lęk z punktu widzenia psychologii?
Psychologia oferuje wiele definicji lęku. Sadzę, że ważne jest wcześniejsze rozróżnienie pomiędzy uczuciem strachu a lęku. Z perspektywy poznawczo-fizjologicznej lęk jest silną i nieprzyjemną, mobilizacyjną i subiektywną reakcją emocjonalną oraz somatyczną na realne lub irracjonalne zagrożenie, natomiast strach to lęk dotyczący konkretnej rzeczy, osoby lub sytuacji i, w przeciwieństwie do lęku, musi być poprzedzony silnym odczuciem przedmiotu zagrożenia czy realnego niebezpieczeństwa. W sytuacjach, gdy nasze zasoby potrzebne do radzenia sobie z silnym uczuciem lęku ulegną osłabieniu lub załamaniu, jesteśmy bardziej podatni na unikanie sytuacji wywołujących lęk, czyli nowości, zmian, wyzwań.
Inna definicja dotyczy lęku, jako wyniku wewnętrznych procesów psychicznych. Jego podłożem jest poczucie niepewności, nieadekwatności i zaniżona samoocena. Psycholog Iwona Korcz w książce „Perspektywa stanów lękowych” ciekawie o nim pisze: „Wokół niego krążą z reguły po swoich orbitach: zwątpienie, zmartwienie i obawy, wspomagając go wytrwale w niszczeniu radości życiowej i skutecznym blokowaniu możliwości człowieka, nie wspominając już o niemożności realizacji pragnień i marzeń”. Ogólne definicje które tuprzedstawiłam to zaledwie namiastka wyjaśnień jakie oferuje dzisiejsza psychologia.
Czy to prawda, że skutecznym lekarstwem na pokonanie lęków i wyjście poza strefę komfortu jest wzmacnianie poczucia własnej wartości?
Owszem, natomiast wzmacnianie poczucia własnej wartości jest dla mnie tożsame z nieustającą pracą nad sobą, a co za tym idzie, pogłębianiem swojej samoświadomości. To taka nauka kochania siebie, bycia dla siebie dobrym, akceptującym. Najpierw trzeba się siebie nauczyć – poznać. Im bardziej jestem w kontakcie ze sobą, tym bardziej znam swoje potrzeby, wiem co mi przeszkadza, a co lubię, czego pragnę, co czuję i do czego dążę. Potrafię rozpoznać i zaakceptować rożne emocje, które odczuwam i odkryć ich źródło. Tym samym wzmacniam w sobie przekonanie o swoich mocnych i słabych stronach, dzięki czemu bardziej trafnie i adekwatnie podejmuję różne decyzje czy działania i, pomimo lęku przed zmianą, nie rezygnuję ze swoich celów.
Nie do końca jestem przekonana czy warto „pokonywać” wszystkie swoje lęki. Jestem bardziej za teorią akceptacji i uznania jego istnienia, niż walki z nim. Lęk jest nam w życiu potrzeby – pełni funkcję przystosowawczą i mobilizacyjną. Jednostka zdrowa to ta, która odczuwa lęk, który chroni ją przed zbytnim ryzykiem. Natomiast to, co lęk różnicuje, to raczej jego stopień czy natężenie oraz rodzaj sytuacji czy zmiany go wywołującej. I to właśnie od tego zależy czy przeważać będzie funkcja hamująca czy adaptacyjna.
Jakie są jeszcze metody, by wzmocnić poczucie własnej wartości?
Warto praktykować mówienie sobie pozytywnych afirmacji odnoście „pożądanego siebie”. Należy jednak przy tym pamiętać, żeby nie tworzyć ich zakazami „nie będę”, „nie zrobię”, „nigdy”, bo przy ewentualnej porażce będziemy czuli się jeszcze gorzej, ponieważ nie dotrzymaliśmy postanowienia. Ważne jest również, by afirmacje dotyczyły rzeczy, na które rzeczywiście mamy realny wpływ, bez działania czynników zewnętrznych. Zachęcam też do praktykowania twórczej wizualizacji – badania przeprowadzone przez psychologów dowodzą, że wyobrażanie sobie osiągania sukcesu, podwyższa szanse jego osiągnięcia. Nie zapominajmy również o trenowaniu wychodzenia ze wspominanej wcześniej strefy komfortu.
Można też, do czego gorąco zachęcam, korzystać z treningów i warsztatów rozwoju osobistego, które mogą wzbogacić nas o wiedzę na temat naszego szeroko rozumianego funkcjonowania wśród innych ludzi. Albo podjąć się psychoterapii pogłębionej, dążącej do wywołania zmiany naszego zachowania czy nawet myślenia, które do tej pory było dla nas blokujące czy destrukcyjne. Myślę, że podejmowanie się różnych wyzwań (jednak osiągalnych) i wychodzenie naprzeciw naszym lękom – osiągnięcie nawet małego, ale jasno postawionego celu – daje nam poczucie satysfakcji oraz wzmacnia nasze poczucie sprawczości i kompetencji, które są przecież składową poczucia własnej wartości.
Proces zmian to również niepowodzenia, złe decyzje. Jak sprawić, by te sytuacje nie podkopały naszej wiary w siebie?
Musimy się nauczyć przewartościowywać porażki i niepowodzenia w cenną naukę i doświadczenie. Jeżeli zaakceptujemy fakt, że pewne ryzyko pomyłki jest wpisane w nasze życie, to będzie nam o wiele łatwiej poradzić sobie z błędami, jakie czasem popełniamy. Kiedyś usłyszałam zdanie, które bardzo głęboko wzięłam sobie do serca: „Nie ma dobrych lub złych decyzji – są tylko ich konsekwencje”, i to właśnie z tym musimy umieć sobie poradzić. Akceptacja faktu, że nigdy nie będziemy mieli pewności, jaka decyzja okaże się dla nas najlepsza i jedynie słuszna, potrafi przynieść ukojenie.
Prawdziwa dojrzałość, czyli „pełna dorosłość”, przejawia się nie tylko odwagą podejmowania decyzji, ale też tym, że umiemy udźwignąć konsekwencje swoich wyborów, nawet tych w postaci wysokich kosztów emocjonalnych, jak smutek, wstyd i rozczarowanie. Ludzie nie są nieomylni, tak jesteśmy skonstruowani. Czasem pomocne bywa poczucie humoru. Śmiech naprawdę potrafi pełnić funkcje terapeutyczną. Ważne jest również wsparcie społeczne – otaczajmy się ludźmi, którzy nas wspierają, motywują czy po prostu kochają, ale też są przy nas w najbardziej trudnych momentach.
A co z lękiem przed oceną innych. Zmiana może wywołać różne reakcje, nie zawsze pozytywne…
Nie ma recepty na lęk przed oceną społeczną. Ludzie nie są wolni od ocen. Każdego dnia, spotykając jakiegoś człowieka i wchodząc z nim w interakcje, musimy liczyć się z tym, że będziemy wywoływać w nim pewne uczucia i myśli, a co za tym idzie, oceny i interpretacje. Nie mamy wpływu na to, co myślą o nas inni, natomiast mamy wpływ na to, co sami myślimy o sobie. Warto konfrontować nasze wyobrażenia o tym, co „my myślimy, że myślą o nas inni”. Często okazują się nietrafne, są po prostu naszą fantazją, wynikającą z najskrytszych lęków i obaw, których źródło leży w przekonaniach, jakie mamy na własny temat.
Lubimy być aprobowani i chwaleni za to, co robimy dobrze, ale jest nam trudno przyjmować krytykę, ponieważ zaczynamy generalizować czyjąś ocenę na całokształt siebie. Uczmy się czerpać wiedzę o nas samych z informacji otrzymanych od innych, ale najpierw nauczmy się dystansu do siebie. Spróbujmy traktować innych ludzi jak lustro, w którym możemy się sobie przyjrzeć – to również dobry trening na poszerzanie granic własnego komfortu.
Wywiad pochodzi ze strony Punkt Zwrotny (www.punktzwrotny.com.pl)